Czako

Cześć!

Postanowiłem się przedstawić, żebyście wiedzieli kim jestem :) Opowiem wam również pokrótce moją historię. Nie pamiętam wszystkiego co się wydarzyło w moim życiu ale postaram się napisać to, co wiem. A wiec po kolei:

Jaki jestem i jak wyglądam?
Jestem Chacko (czyt. Czako), mam niecałe 2 latka i jestem mieszańcem borderka. Wygląd? Moja pańcia mówi, że jestem po prostu przesłodki! Biała, puszysta i oczywiście leniąca się sierść, tu i ówdzie pojawiają się ciemno-brązowe kropki. Duża, brązowa łata po lewej stronie pyska i prawe brązowe uszko to moje znaki szczególne :) Oprócz tego posiadam również piękne, brązowe oczy którymi wyłudzę nawet największy kawałek szynki! Kocham się bawić, ale oczywiście nie pogardzę chwilą na drzemkę. Jak każdy pies uwielbiam jeść, jeść i jeszcze raz jeść! Już zdarzyła się przez to grypa żołądkowa bo zjadłem to, czego nie powinienem... Nie fajnie! Tak ogółem nie przepadam za większością samców z osiedla, jednak znajdą się spoko ziomki. W większości jednak mam przyjaciółki, z którymi kocham się bawić i chciałbym mieć z nimi dzieci. Nie ukrywam, że w domu jestem grzeczny, ale na dworze mi się nie chce! Szczekam na każdego zauważonego psa, skaczę na niektórych ludzi, wkładam im nos do reklamówek - wtedy się ze mnie nie wiem czemu śmieją. Szczekam również kiedy jest wokół mnie dużo osób darzących mnie uwagą. :) Kocham dzieci! Mogą ze mną robić co chcą, ja się tym nie przejmuję, bardziej interesuje mnie smak ich twarzy.


Skąd pochodzę? Co się ze mną działo?
Pochodzę z Rybnika. Nie pamiętam gdzie i kiedy się urodziłem, wiem tylko tyle, że trzymano mnie przy budzie jako maskotkę. W końcu udało mi się uwolnić od tych niemiłych ludzi. Biegałem z łańcuchem na szyi po mieście i tacy mili ludzie wzięli mnie ze sobą, co prawda do kojca z budą, ale przynajmniej miałem schronienie, jedzenie i picie. Było tam też duuużo innych psów, wszyscy w podobnej sytuacji jak ja. Niektórzy nie wyglądali najlepiej... Spałem sobie i nagle stanęli przed moją klatką, stanęli byli "właściciele" i ten pan, który wcześniej robił mi przegląd. Dotykał mnie, sprawdzał oczy, uszy i zaglądał mi w zęby czego nienawidzę! Stali przede mną ze smyczą i obrożą. Zabrali mnie... Jednak nie na długo, znów uciekłem! Znów trafiłem do tego miejsca na które wołają schronisko i znów mnie zabrali! Miałem już tego dość! Jak to się mówi - do trzech razy sztuka, więc znów się wyrwałem z budy i co innego mogło się stać... Po raz trzeci trafiłem do schroniska! Leżałem smutny w znanym już przeze mnie miejscu i czekałem ze smutkiem, aż "właściciele" znów po mnie przyjdą i zabiorą do tego strasznego miejsca na który wołają "dom". Śmieszne... I tak jak myślałem pojawili się, jednak tym razem bez smyczy i obroży i nawet nie zwrócili na mnie uwagi. Rozmawiali z tym panem który się mną opiekował. Najbardziej obiło mi się o uszy zdanie "Nie chcemy już go, chcemy go tu zostawić." Od razu wiedziałem o co chodzi. Nie ukrywam cieszyłem się z tego, w tym miejscu mogłem szczekać ile chcę, skakać i czasem przychodzili różni ciekawi i mili ludzie żeby nas pooglądać. Zazwyczaj pod koniec odwiedzin brali ze sobą jednego z nas. Szczęście nie trwało długo kiedy pan opiekujący się nami zabrał mnie do tego pomieszczenia, w którym robi mi nieprzyjemne rzeczy. Jednak to, co zrobił tym razem... Ciężko mi o tym mówić... Dał mi zastrzyk na wściekliznę i zamocował Chip. Jednak to nic w porównaniu z tym, co stało się potem... Przestałem być mężczyzną! To na tyle z tego tematu... W schronisku spędziłem prawie rok. Nic specjalnego się nie działo. Ludzie przychodzili i odchodzili... Brali niektórych moich kolegów ze sobą lub przynosili nowych. To było trochę dziwne... Takie dziewczyny chodziły ze mną na spacery i robiły mi zdjęcia żebym szybciej znalazł dom i wstawiały je na... Jak to się nazywało? Fejsbuk? Chyba tak... Opłaciło się! Pewna dziewczyna znalazła moje zdjęcia na tej stronie https://www.facebook.com/SchroniskoDlaZwierzatWRybniku/?fref=ts i przyjechała po mnie! Było to 1 października 2015r. Mieszkała dość daleko, a samochodu nie posiadała więc pewnie trudno jej było po mnie przyjechać. Jednak dzięki temu czułem się doceniony, że komuś w końcu tak bardzo na mnie zależy! Razem z nią przyszła taka starsza pani. Podpisały dokumenty i wzięły mnie ze sobą! Byłem taki szczęśliwy! Biegałem na wszystkie strony, wąchałem, skakałem a pupa latała mi na boki! One natomiast mnie głaskały, przytulały i starały wymyślić dla mnie jakieś imię :) Na początku byłem Tenshi (czyt. Tenszi) co z japońskiego znaczy Anioł, pewnie dlatego, że jestem biały, ale to słowo jest za trudne dla niektórych osób. Potem nazwali mnie Czeko, bo wyglądam jakbym się oblał czekoladą, ale ludzie przekręcali literki i zostało Czako/Chacko. Moja pani Klaudia, bo tak miała na imię i jej babcia dały mi przysmaki do jedzenia kiedy czekaliśmy na autobus. Były bardzo zdziwione, kiedy zobaczyły, że umiem usiąść, leżeć i dać łapę. (nauczyły mnie tego te dziewczyny z którymi chodziłem na spacery) Mówiły, że jestem bardzo mądry! Przyjechały już ze 3 autobusy i żaden nie chciał nas wziąć, ponieważ nie miałem kagańca... Przecież ja nie gryzę! Co najwyżej obszczekam wszystko co się rusza ;) Babcia poszła obok do knajpy po jakiś numer telefonu. Zadzwoniły i po pewnym czasie przyjechało żółte auto ze świecącym czymś na dachu... Osoba w środku wydawała się miła, więc wskoczyłem, a razem ze mną moja nowa pani Klaudia i nasza babcia. Jechaliśmy, ja się szwendałem po całym samochodzie, przez co całe wnętrze auta, które było czarne nagle stało się białe! No ja nie wiem czemu! Dojechaliśmy. Jednak jeszcze nie do domu, tylko do pracy mojej drugiej pani. Była to mama Klaudii. Dała mi wodę do picia, wygłaskała mnie i niestety musieliśmy już iść. Szliśmy sobie powoli do mojego nowego domu. Był to kawałek drogi ale ja tam lubię spacerki, tyle nowych zapachów... Doszliśmy do niego, był ogromy! Taki wysoki i długi! Weszliśmy po schodkach do "klatki schodowej". Zdziwiłem się, że ludzie też mają swoją klatkę, ale nigdzie nie widziałem budy... gdzie oni w takim razie spali? Przed nami ukazała się "winda". Najpierw weszła babcia, potem pani ale ja nie chciałem. Bałem się. Tam było tak mało miejsca i nigdy czegoś takiego nie widziałem. W końcu się odważyłem. Pojechaliśmy do góry i od razu wyskoczyłem z tej całej "windy". Zeszliśmy trochę po schodkach w dół, wszędzie były drzwi. Stanęliśmy przed jednymi z nich. Weszliśmy do środka. Ładnie pachniało kurczakiem. Dostałem jeszcze trochę wody do picia, karmę i wieczorem jeszcze poszedłem na spacer z panem Mateuszem, bratem Klaudii. Co prawda w nocy miałem spać na kocyku koło łóżka, ale jednak kołdra była wygodniejsza i cieplejsza więc położyłem się na niej koło nóg mojej pani. Nie spałem długo bo o 03:00 w nocy zachciało mi się siku... Troszkę się posikałem, jednak pani była zbyt zmęczona żeby na mnie ukarać. Wyszła ze mną. I tak sobie mijały dni, coraz więcej zabawek, nowego jedzenia, nowych miejsc no i w końcu wizyta u weterynarza... Był bardzo fajny, ucałowałem go, porozmawialiśmy trochę, oczywiście on też musiał mnie macać... Znalazł coś pod skórą na moim brzuszku, prawdopodobnie jest to śrut. Szczerze? Nie pamiętam skąd on się tam wziął. Mogę mieć ich więcej! Po nowym roku będę miał prześwietlenie i wszystko się wyjaśni. Babcia cały czas zadaje sobie pytanie co ja tam musiałem przeżyć, że mam śrut w brzuchu... Doktor Przytulił mnie i dał mi zastrzyk, co prawda nie bolało, ale to i tak nie było przyjemne... Potem wróciliśmy do domku i tak sobie żyję do dziś :) Rodzina mnie kocha, a zwłaszcza taki 8 letni chłopczyk Kamil, drugi brat pani Klaudii, on wie jak się bawić! Mama mnie przytula i całuje, dziadek robi mi pyszne obiadki, tata, mimo iż nie lubi psów musiał się do mnie przyzwyczaić i teraz czasem dostanę od niego coś dobrego. Mateusz też jest nawet fajny, ma fajne rzeczy w swoim pokoju, ale moją panią jest Klaudia i to dzięki niej zawdzięczam tak wspaniały dom! Kocham całą moją rodzinę, a oni kochają mnie... Gdyby nie oni to teraz pewnie bym marzł w budzie w schronisku... KOCHAM ICH!

Tak się objadam :)

Na koniec przedstawię wam jeszcze dwóch moich przyjaciół - Korka i Maję :)
Korek!

Maja!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz