czwartek, 24 grudnia 2015

Ksantoprotein ;)

Ho Ho!
Któż to jest Ksantoprotein? Szczur! Taki biały, przy uszach ma siwe łatki i od szyi po ogon ciągnie się równie siwa pręga w kształcie litery "T". Ale od początku :)

Klaudia  ma przyjaciółkę. Emilię. Brat tej przyjaciółki ma papużkę falistą, a ona od pewnego czasu pustą klatkę którą dała jej przyjaciółka. Po co? Żeby mogła se z niej coś zrobić. U Klaudii w szkole zbliża się wigilijka i akurat wylosowała Emilię. Z tego, co wiem, to ta cała Emilia lubi małe, słodkie i przydatne rzeczy. Klaudia zażartowała, że kupi jej mysz! Ona wzięła to na poważnie, jednak tata się nie zgodził bo powiedział, że myszy śmierdzą i lepszy jest szczur. Na prezent mieliśmy limit 25zł. Chciała kupić tego szczura wcześniej, ale czasu mało. Jedyna pora jaka pasowała to dzień przed wigilijką. Miała tam chyba lekcje skrócone albo coś... Poszły z klatką, kupiły szczura za 9zł, trociny za 5zł, karmę za 5zł i reszta to poidełko. Wsadziły szczurka do kartonu, a karton do klatki. Moja pani na jeden dzień przyniosła Ksanto do nas do domu. Od razu przybiegłem obwąchać klatkę, miała bardzo ładny zapach! Wyciągnęła karton, z kartonu szczura. Za ten czas kiedy zajmowała się wyposażeniem klatki, Ksantoprotein biegał sobie w zagrodzie zrobionej wcześniej. Ja oczywiście chciałem się bawić więc zaczepiałem Ksanto, a on mnie! Nie robiłem mu krzywdy i było nawet śmiesznie :) Dlaczego w ogóle Ksantoprotein? Od chemicznej reakcji ksantoproteinowej czyli żółknięcia białka. Imię musiało być długie i oryginalne, no i tak jakoś wyszło :3 Szczerze? Współczuję mu takiego imienia... Będzie pośmiewiskiem na osiedlu do końca życia! Ale wracając do tematu... Klaudia wsadziła szczurka do klatki, spał sobie, trochę poszalał itd. Na następny dzień Ksantoprotein znów do kartonu, a karton do klatki i pojechali do szkoły. Emilia była ponoć zachwycona! W końcu widziała go tylko 10 sekund jak pani z zoologicznego przekładała go z klatki do kartonowego transporterka. W szkole tylko dziewczyny były nim zachwycone, chłopcy siedzieli przy stole w  swojej wiejskiej strefie jak to mówi Klaudia. Chyba powinno być na odwrót... Zazwyczaj jak jakaś dziewczyna zobaczy szczura to piszczy i nie podejdzie do niego ze względu na jego "łysy" ogon. No cóż... Chwila sławy minęła wraz z przymusem przygotowania sali do wigilijki. Ksanto cały czas siedział w klatce na końcu sali i albo spał, albo świrował. Czasem ktoś się do niego przybłąkał, żeby pooglądać jego akrobacje... Po "imprezie" Klaudia pomogła Emilii zanieść go do jej domu, wyszykowała klatkę i wróciła do swojego domu. Oczywiście nie obeszłoby się bez mojego przywitania ;)

Pierwsze spotkanie...
Moja morda musi być ;)
Standardowo tyłek trzeba obwąchać!
Tak się schował, że prawie bym go nie znalazł, nie?
Taka krótka historia, żeby nie było, że wrzucam posty raz na 20 dni... Także ten... Wesołych Świąt!

wtorek, 15 grudnia 2015

Problemy świąteczne...

Cześć.
Dzisiaj może taki nieprzyjemny i poważny temat, ale dość istotny dla nas - dla psów. Pewnie większość z was ma już powyżej pasa informacji, które zaraz ukarzą się w tym poście, ale ludziom to trzeba wbijać do głowy tak długo jak się da, aż zrozumieją! Mianowicie... 

Wielkimi krokami zbliża się okres świąteczny; Boże Narodzenie, Sylwester... I w związku z tym zbliża się również czas nieprzemyślanych "prezentów" czyli słodkie, puszyste koteczki, szczeniaczki, chomiczki, myszki i nie wiem co jeszcze... Powiem wam jedno, MY NIE JESTEŚMY PRZEDMIOTAMI (nawet koty grrr...) Też mamy uczucia, czujemy odrzucenie, podekscytowanie... i też mamy serca! Takie 7letnie dziecko tego nie zrozumie! Dostało pieska pod choinkę, uważa go tylko za przedmiot do  zabawy i umilenia czasu, ale nie zdaje sobie sprawy z tego, jakim jesteśmy obowiązkiem. Chyba każdy kto ma jakieś zwierzątko i o nie dba to  zrozumie o czym mówię. Moja pani chciała mieć psa już w wieku 7 lat, nie dostała, bo rodzice myśleli, że to chwilowa zachcianka. Jednak ona przez kolejne lata swojego życia wciąż pragnęła mieć jednego z nas. Podczas tego czekania na zgodę na psa (co trwało ponad 8 lat) miała żółwia, Panią Pazurkową, ale umarła po 5 latach z powodu niewykrytej przez weterynarza choroby, potem były rybki, jednak też umarły dlatego, że jedna z kupionych przez nią rybek w sklepie zoologicznym była chora na rybią ospę i zaraziła pozostałe w akwarium. Po pewnym czasie dostała papugi, więcej o nich możecie dowiedzieć się tutaj: http://strefa-kundelka.blogspot.com/2015/12/korek-i-maja.html Rodzice Klaudii w końcu zaczęli zauważać, jak bardzo jej zależy na psie i się  zgodzili. Jestem z nią już prawie 3 miesiące  i nadal jej się nie znudziłem! Niektóre osoby pewnie by mnie już oddały.... ale nie ona! Ona będzie ze mną do końca życia, a ja z nią! Wracając do tematu "prezentów"... Bierzcie dzieciom zwierzaka tylko wtedy, kiedy widzicie, że waszemu dziecku naprawdę na nim zależy i nie kupujcie, adoptujcie! Tyle psów marznie w zimę w schroniskach... Wiem, jak to jest... Kupujecie nas, a jeśli się nie spodobamy, lub dziecku się znudzę, to kolejny z nas trafia do schroniska! Co roku w schroniskach psy umierają w samotności nawet z zimna! My, jako szczeniaczki, z czasem urośniemy! Więcej pieniędzy, obowiązków... Nadal nie zdajecie sobie z tego sprawy? Na tym mogę zakończyć temat "prezentów" z nadzieją, że niektórzy z was coś zrozumieli...

A teraz nasuwa się  kolejny temat: Sylwester.
Wielu z nas boi się wybuchów i błysków, chociaż zdarzają się wyjątki ;) Podam wam krótką punktację i porady, co można robić z takimi bojączkami. Tak szczerze, to ja nigdy nie przeżywałem tego całego sylwestra i nie wiem jak to będzie... Ale moja pańcia na pewno mi pomoże :)
1. Nie podawaj nam leków uspokajających i innych na własną rękę, najlepiej skonsultować to z naszym weterynarzem :) (NIE POLECAM! Sedalin... najgorszy "lek", jaki możecie nam podać... Podaje się to na "uspokojenie". Lek działa tylko na motorykę, nie psychikę! Po podaniu nam tego wydajemy się obojętni, ale tak nie jest! Wszystko widzimy i słyszymy, ale nie jesteśmy w stanie się schować/obronić przez co jeszcze bardziej się boimy!)
2. Nie pocieszaj nas! Możemy to odebrać jako pochwałę za strach!
3. Możesz nam włączyć radio/telewizor bo spoko muzyczka zagłuszy wybuchy na zewnątrz!
4. Smakołyki, zabawki i wszystko co lubimy jest mile widziane ;) Tylko proszę, nie przekarmiaj nas!
5. Pozwól nam się ułożyć w miejscu, w którym będziemy czuć się bezpiecznie! Możemy schować się np. w łazience, w łóżku, pod stołem...
6. Jeśli masz zamiar wyjść z domu, to zanim to zrobisz, zostaw nam np. spodnie/sweter lub coś twojego, żebyśmy czuli twój zapach! Zasłoń również okna i możesz dać nam jakiś kocyk, żebyśmy mogli się w niego wtulić!
7. Jak już idziemy na spacerek, to tylko ze smyczą, żebyśmy w razie wybuchu nie uciekli! A podczas najgłośniejszego momentu nie wychodź z nami wcale!
8. Jeśli już uciekniemy to mamy nadzieję,  że wcześniej założono nam adresatkę i nas zachipowano! :)

Bardzo bym się ucieszył wiedząc, że ten wpis został przeczytany z góry na dół i że komuś pomoże ze swoim kudłaczem oraz za wyciągnięcie z niego jakichś pozytywnych wniosków...

poniedziałek, 14 grudnia 2015

Dlaczego Chacko?

Cześć przyjaciele!
Niektórym z was może przyjść na myśl, dlaczego mam takie imię, czyli Czako. W schronisku ja jak i moi przyjaciele nie mieliśmy imion. Imiona wybierali przyszli właściciele (jeśli w ogóle się znajdą...)

Tyle imion do mnie pasowało: Puszek, Łatek, Ciapek, Kajko, Piegus, Aaron, Zeus, Dragon... Jednak imię musiało być oryginalne, żeby na słowo Burek nie zleciała się cała okolica. Z początku byłem Tenshi (czytaj Tenszi - z japońskiego anioł, bo jestem biały :)) jednak dla większości osób to imię było po prostu głupie i trudne do wymówienia. Zamiast niego słyszałem "Tenczi, Tęsi, Tengi...". Nawet Kamil, brat mojej pani wołał na mnię Tęszj... Tak więc zmieniono mi imię na Czeko bo wyglądam, jakbym się oblał gorącą czekoladą, ale ludzie znów musieli poprzestawiać literki, wołali na mnie Czako i tak już zostało. Co prawda takie imię nawet nie istnieje, ale znam dużo psów z imionami typu Bubu, Tociek, Pipi, Fifi... to dlaczego nie Czako? :). Najbardziej denerwuje mnie, kiedy tata mojej pańci woła na mnie po śląsku czeko co znaczy czeka, że niby na coś czekam i się ze mnie śmieje, natomiast pani ze sklepu zoologicznego mówi na mnie Czaki. Te pojedyncze zdarzenia nie zmieniają faktu, że na osiedlu wszyscy wiedzą jak mam poprawnie na imię. Nie musiałem się długo przyzwyczajać do mojego nowego imienia, w końcu jestem mądry ;) Niecałe dwa tygodnie i już słysząc słowo "czako" szukam osoby, która mnie woła.

Chyba już znacie historię mojego imienia, prawda? No cóż... Mój blog jest jeszcze mało popularny, jednak można komentować nawet z anonima ;) Także zapraszam do komentowania i podawania propozycji o czym chcielibyście się dowiedzieć w następnym poście!


(Nie podawajcie propozycji o tym, żebym pisał posty z tego co jem, czego używam do pielęgnacji itd, bo nie o tym jest ten blog. Może w przyszłości ;))

sobota, 12 grudnia 2015

Moje relacje z ptakami?

Hejka naklejka!
Od pewnego czasu zastanawiałem się, co wam napisać. Nie miałem żadnego konkretnego pomysłu, ale Maja podpowiedziała mi, że mogę opisać nasze relacje i to wcale nie jest taki zły pomysł :) 

Początki były trudne, nigdy nie widziałem takiego stworzenia jak one. Najpierw siedziały w klatce, a ja tylko stawałem łapkami na półkę i je wąchałem, no dobra... ciągnąłem za ogon... No ale co ja miałem zrobić? Ich piórka nieprzyjemnie łaskotały mnie po nosie! Po paru dniach Klaudia zaczęła je wypuszczać z klatki. Byłem taki podekscytowany! One tak latały nade mną, wydawały piszczące dźwięki! Moje zabawki tak robiły więc myślałem, że one też do nich należą. Za wszelką cenę chciałem je złapać. Biegałem za nimi po pokoju jak głupi, niestety zazwyczaj były za wysoko... Kilka razy się zdarzyło, że kiedy były w moim zasięgu to łapałem je w łapy i wąchałem, lecz moja pani widząc takie zachowanie od razu po mnie krzyczała i dawała mi kare. Nie wiem o co jej chodziło. Kilka razy tak robiłem i kilka razy dostawałem upomnienie aż w końcu zrozumiałem, że mam im tak nie robić bo stanie im się krzywda, jednak chęć zabawy z nimi przewyższała... Nadszedł jednak dzień kiedy zmieniłem do nich nastawienie... Maja źle wzbiła się do lotu, uderzyła w szafę i spadła na podłogę. Ja jak to ja widząc to od razu podbiegłem i chwyciłem paputa w łapy. Klaudia zaczęła po mnie krzyczeć i jak zwykle za kare kazała mi iść na legowisko pod biurkiem. Posłuchałem się. Leżałem tak i patrzyłem jak Maja chodzi sobie po ziemi. Idealny moment na atak... Chciałem to zrobić, lecz Klaudia patrzyła na mnie wściekłym wzrokiem i powtarzała słowa "nie wolno". No to nic nie zrobiłem i dalej leżałem patrząc. Nagle Maja zaczęła do mnie podchodzić! Nie wiedziałem co zrobić! Z jednej strony była tak blisko, że jednym machnięciem łapy bym ją złapał, a z drugiej Klaudia miała mnie cały czas na oku i powtarzała te swoje "nie wolno". Leżałem w bezruchu. Maja weszła na legowisko, wcisnęła się między moje łapy i wtuliła w moje futerko na klatce piersiowej. Pani widząc to, chwyciła aparat i zrobiła zdjęcie. Nie chcąc zrobić krzywdy Mai, żebym nie dostał gorszej kary, podniosłem się i usiadłem, ale ptak nie odpuszczał więc przeniosłem się na łóżko myśląc, że da mi spokój. Nie wyszło... Przyleciała do mnie i usiadła na moich plecach. W sumie to było nawet przyjemne uczucie! Przyjemne, dopóki Korek nie stał się o nią zazdrosny i nie zaczął mnie dziobać po łapach, nosie uszach, oczach... Nie odpuszczał do momentu, kiedy Majka odleciała. Nie wiem o co typowi chodziło! No dzieci byśmy raczej nie mieli... Kastrat z młodziutką nimfą mają dziecko... Śmieszne... W końcu on też to zrozumiał i już nie ma nic przeciwko kiedy jego partnerka ze mną rozmawia. Stoi tylko gdzieś z boku i pilnuje... Zawsze, kiedy moja pani jest w szkole to Maja podlatuje i albo siedzi koło mnie, albo obgryza mi paznokcie, albo układa włosy na ogonie, daje buziaki w nos... Dobrze się dogadujemy, jednak czasem jest naprawdę upierdliwa. Zamknięcie jej w klatce nic nie da, gdyż nauczyła się odczepiać pojemniczek na karmę z boku klatki przez co potrafi przejść przez szparę na drugą stronę. I pomyśleć, że papuga, którą kiedyś uważałem za zabawkę nagle stała się kochającym stworzonkiem :) Jednak tym wstrętnym kosom, gołębiom, synogarlicom, szpakom i innym wstrętnym ptaszyskom nie daruje! Świergoczą o 5 rano i spać nie dają! Myślą, że skoro mają  skrzydła to mogą wszystko! Ale ja im jeszcze kiedyś pokażę!

Dziękuję za przeczytanie :) Możecie pozdrowić ode mnie swoich podopiecznych!

Wie, gdzie szukać ciepła :)

No co ja miałem zrobić?

Fajnie drapie po pleckach!

Czasami jest naprawdę upierdliwa...

czwartek, 3 grudnia 2015

Korek i Maja

Hau! Hau!
Cześć! Tutaj Czako! O czym będę pisał? Tak jak tytuł wskazuje napiszę o Mai i Korku :) Kto to taki? Ten, kto czytał zakładkę "Czako" może wie co to za stworzenia. <- (Masło maślane) Są oni moimi najlepszymi przyjaciółmi i, o dziwo, nie są psami - są ptakami. Dokładniej papugami Nimfami (Cockatiels). Z tego co mi wiadomo, to równy rok temu moja pani dostała od przyjaciółki jej mamy papugę (wiek nieokreślony) wraz z klatką, sprzętem itd. Przyjaciółka musiała go oddać ze względu na.... koty! One wszystko potrafią zepsuć! Nienawidzę ich... Wracając do tematu: Niko, bo tak zwał się pierwszy papug, miał pewne problemy... Ponoć wyskubywał se spód skrzydeł i całymi dnami gapił się w lusterko przez co był bardzo agresywny. Jednak zdarzały się dni kiedy z chęcią wchodził na rękę i lubił gdy się go głaskało po główce... To tak jak ja! Tylko ja zamiast wchodzić na rękę leże na kolanach pańci :) Na początku miał problemy z lataniem bo większość życia spędził w klatce. Dopiero u nas nauczył się "latać" i wrócił do zdrowia. Po kilku dniach, a dokładniej 7 grudnia dołączył do niego Korek! Klaudia kupiła go w sklepie zoologicznym. Był młodą, trzymiesięczną papużką, a jako że był bardzo młody to wyglądał jak samica, więc dopóki pani się nie zorientowała, że to chłopczyk, to nazywał się Kora. Prawdopodobnie żyli sobie z Niko w jednej ciągle otwartej klatce, latali gdzie chcieli i robili co chcieli. Uwielbiali siedzieć na brzuchu Klaudi :) Nadal myśląc, że Korek to samica, pani nie wiedziała czemu dochodzi między nimi do sprzeczek (samce często ze sobą rywalizują, samice nie) Klaudia kupiła nawet specjalne szelki dla papug! Niko chyba niezbyt je lubił, a Korek kochał wychodzić w nich na dwór! Oczywiście nadal kocha, ale teraz jest za zimno :S Żyli tak sobie do wakacji, czasem oczywiście się sprzeczając, ale nie działo się nic wielkiego oprócz pojedynczego dziobnięcia w głowę raz na jakiś czas. Jako iż w lato jest ciepło, pani wystawiła klatkę na balkon. Pewnego razu przyszli goście z... psem! Szkoda, że mnie tam wtedy nie było, bo to jest suczka - nazywa się Trawka! Kiedy klatka stała na balkonie ona  łapą wytrąciła basenik dla ptaków, który jest przymocowany z boku klatki. Niko i Korek wyszli na zewnątrz i siedzieli na klatce. Klaudia się wystraszyła, więc podeszła, a że Niko chyba wtedy miał zły humor to... odleciał. Było to koło 12:00 Korek grzecznie wszedł na rękę i równie grzecznie wszedł do klatki, ale Niko... Zaczęły się poszukiwania. Pani chodziła po sąsiadach, jej brat wszedł nawet na dach bloku! Niestety nigdzie go nie było... Klaudia zrezygnowana i w grobowym nastroju siedziała na łóżku zastanawiając się prawie cały dzień gdzie on mógł polecieć. Oczywiście gdybym wtedy był przy niej to jakoś bym ją pocieszył... Sąsiedzi mówili, że słyszeli jak coś skrzeczy, ale w kilku miejscach na raz. Oczywiście ona odwiedziła wszystkie te miejsca i nic. Około godziny 19:00 Klaudia wzięła Korka na szelki i wyszła z nim na dwór. Po chwili zaczął nawoływać i... Tak! Odezwał się Niko! Szła za jego głosem i znalazła! Niestety siedział dość wysoko na drzewie i bał się podlecieć, gdyż działo się to koło głośnej ulicy. Pani zadzwoniła po mamę i potem wraz z nią stały i się zastanawiały. Wkrótce podeszła pewna para i zapytali, czy w czymś można pomóc. Oczywiście moja pani i jej mama poprosiła tego kolesia o pomoc, a ten zaczął się wspinać na drzewo. Już prawie miał Niko, ale chyba ktoś zatrąbił samochodem. Odleciał. Pan jedyne co z tego miał to rozwalone buty i rozcięte czoło... Chciały im to wynagrodzić dając 20zł ale nie przyjęli. Pobiegły za Niko. Niestety odleciał w miejsce, gdzie był cały rząd baaardzo wysokich drzew. Korek cały czas nawoływał, ale Niko już się nie odzywał. Ludzie z balkonów go szukali i ta para która pomagała zdjąć go z drzewa też szukała. Od tamtej pory już nikt nigdy go nie widział... Z tego, co wiem to udomowione papugi nie mają szans na przeżycie na wolności nawet 3 dni. Grozi im śmierć głodowa, przemęczenie, nagrzanie (przypominam, że było lato), mogą je zadziobać inne ptaki i jeszcze jest tyle innych opcji... Na samą myśl o tym, co mu z tych opcji mogło się przytrafić jest mi niedobrze :( Wciąż jednak pozostaje nadzieja, że ktoś go znalazł i przygarnął. Korek został sam... Jeszcze chyba przez kilka dni nawoływał "brata", ale w końcu zrozumiał, że to nie ma sensu... Siedział osowiały na patyku. Widać było, że jemu również jest źle z tym, co się przytrafiło. Jednak to nie był koniec. Mama Klaudii po kilku dniach przyniosła z pracy drugą papugę! Ona ma znajomości i poprosiła koleżankę z pracy która zna hodowce z Czech o jedną papugę. Dostała Maję :) Z obrączką, jednak i również z pewnymi problemami... Była bardzo młodziutka, nawet nie do końca upierzona. Tył głowy ma łysy, nieodwracalnie krzywe palce przez niedobór witamin i również ma swój charakterek... W sumie jest z charakteru prawie taka sama jak Niko. Z Korkiem bardzo się lubi :) Teraz Klaudia jest im niepotrzebna do pieszczot, same nawzajem się czochrają po główkach! Żyją sobie razem do dziś. Nadal jednak pamiętamy o Niko [*] W każdej chwili możemy dostać od tego hodowcy jeszcze ze 2 papużki, ale wszystko zależy od Klaudii.
Pierwsze zdjęcie Niko
Pierwsze zdjęcie Korka
Ostatnie zdjęcie Niko...


Podobała się historia? Szkoda, że mnie w niej nie było... Mógłbym na przykład bawić się z Trawką, albo złapać Niko przez co uznano by mnie za bohatera! Miałbym pełno szynki w nagrodę! No ale cóż... Za przeczytanie tej historii do końca, należy Ci się solidne wylizanie twarzy ;) Wszystkiego Najlepszego Niko i Korek!
Pierwsze zdjęcie Mai