Cześć!
Wpadłem na pomysł, aby zacząć jakąś opowieść. Głównym bohaterem będę oczywiście ja. Nie będzie to historia oparta na faktach i może nie być w 100% realistyczna. Po prostu wymyślona opowieść ze mną w roli głównej. Także możemy zaczynać!
Obudziłem się w lesie, w jakimś ziemnym zagłębieniu. Wszystko mnie bolało i kompletnie nic nie pamiętałem. Czułem się dziwnie... I ten ból. Nie był taki jak zwykle. To znaczy, nie było tak, że w jednym miejscu bolało bardziej, a w drugim mniej. Wszędzie bolało tak samo, całe moje ciało było obolałe. Jakbym miał takie bardzo mocne zakwasy albo ktoś mnie pobił. Nie wiem do czego to porównać... Tak czy inaczej to było bardzo dziwne...
- Gdzie ja... Gdzie ja jestem? - spytałem samego siebie energicznie rozglądając się dookoła z przymrużonymi od snu oczami. Powoli i niezgrabnie podniosłem się z mokrych liści. Musiała być niezła ulewa. Wygląda na to, że było w połowie jesieni. Późne popołudnie. Zewsząd otaczały mnie połowicznie nagie brązowo-pomarańczowo-żółte drzewa. W końcu byłem w lesie... Na wilgotnej ziemi leżało pełno gnijących liści i patyków. Słabe światło słońca przebijało się przez korony drzew.
- Gdzie ja kurde jestem? - znów zapytałem. Nagle poczułem, że jestem cały mokry. Otrzepałem się i znów poczułem ogromny ból. Nie byłem ranny, nie wiem o co chodziło z tym bólem. Podszedłem do kałuży obok i napiłem się błotnistej wody. Zwróciłem uwagę na swoje odbicie w wodzie. Moja sierść wyglądała fatalnie. Mokra, posklejana i strasznie brudna. Nikt by się nie domyślił, że w rzeczywistości jestem biały. I w ogóle wyglądałem dziwnie. Niby jestem sobą, ale jednak... Nie wiem...
- Co tu się do jasnej ciasnej dzieje? - warknąłem. Poczułem głód. Jak się możecie domyślić, też nie był to normalny głód, nie czułem go w żołądku tylko całym ciałem, jakby każda część mnie chciała jeść. Chyba jeść... A może bardziej chodziło tu o zabijanie?
- Co się ze mną dzieje!? Czako! Opanuj się! - szczeknąłem jednocześnie trzepiąc głową - Nie mogę tak bezczynnie stać bo jeszcze oszaleje! Muszę coś w końcu zrobić! Zacznijmy od znalezienia czegoś do jedzenia.
Szedłem przez las, znacząc tereny i szukając żywej duszy. Tyle dziwnych zapachów. Przeniki pamięci podpowiadały, że tak być nie powinno, że zanim się obudziłem w tym miejscu, było zupełnie inaczej. Pamiętałem tylko to, co było kiedyś, nie pamiętałem natomiast przyczyny tego wszystkiego i tego jak się tu znalazłem. To było dziwne. Jak wszystko z resztą... Pamiętałem ludzi, dzieci, pyszne jedzenie, dom, ciepło i miłość...
- Dlaczego nie mogłem zapamiętać tego, co się wydarzyło zanim się tu znalazłem!? Gdzie są wszyscy? Gdzie są ludzie...? - krzyczałem sam do siebie energicznie stawiając kolejne kroki. - No tak! Ludzie! Powinienem znaleźć ludzi! Oni mi na pewno pomogą!
Idąc między drzewami zacząłem sobie ustawiać w głowie "plan": Znaleźć jedzenie, znaleźć schronienie, znaleźć ludzi. Tak na razie on wyglądał.
- Tylko jak ich znaleźć? Nie czuję ich zapachu, jakby żaden człowiek od lat tutaj nie chodził. Kiedyś każdy chodził do lasu. Wiem, że tutaj byli, bo widzę wydeptane ścieżki. Co prawda już zarosły, ale są...
Było coraz zimniej, nie ma ani jedzenia, ani schronienia.
- Jakoś nie najlepiej idzie ten plan... - Szepnąłem do siebie wąchając każdy ślad na ziemi z nadzieją, że chociaż jeden należy do czegoś żywego. Nic.
- Chyba muszę trochę pozmieniać układ planu: Schronienie, jedzenie i ludzie. Schronienie... Muszę znaleźć jakieś miejsce do spania, inaczej zamarznę w nocy. Jedzenie poczeka.
- Przy takich słabych promieniach słońca jakie były, moja sierść nie zdążyła wyschnąć. Wszystko inne też, wszędzie mokro! A miejsca do spania jak nie było tak nie ma! Widocznie będę musiał mokry położyć się spać w najbliższym, też oczywiście mokrym miejscu w tę zimną noc... Po prostu super...! - Po wypowiedzeniu tych słów zwinąłem się w kłębek koło przewróconego pnia i próbowałem zasnąć.
- Zi... Zimno... Chce do... Do domu...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz